Popyt na złoto osiągnął w ubiegłym roku kolejny rekord, tym razem na poziomie 4974,5 tony. Banki centralne nie zwalniają i trzeci rok z rzędu kupiły ponad 1000 ton złota netto. Co ciekawe, w tym zestawieniu liderem okazał się Narodowy Bank Polski, który w ubiegłym roku kupił 90 ton kruszcu, zwiększając tym samym nasze rezerwy do 451 ton (po uwzględnieniu jeszcze 3 ton ze stycznia).
Po co bankom centralnym aż tyle złota, skoro to jedynie barbarzyński, niepłacący dywidend i do tego generujący koszty przechowywania relikt?
W tym kontekście nieco więcej światła rzucić może nowa, republikańska administracja w Waszyngtonie, która ma zamiar nieco efektywniej wykorzystać posiadane aktywa. Jednym z nich może okazać się także złoto, którego Amerykanie mają najwięcej, czyli 8133 tony. Przynajmniej według oficjalnych danych. A tak się składa, że księgowane jest ono wciąż po 42,22 USD za uncję, a więc ostatniej rewaluacji z roku 1973.
Po wypowiedziach Scotta Bessenta, nowego sekretarza Departamentu Skarbu na temat monetyzacji aktywów, ruszyła lawina spekulacji dotyczących kolejnej rewaluacji złota, jak również konieczności przeprowadzenia audytu stanu amerykańskich rezerw złota w Fort Knox. Z kolei audytem samego Fedu ma się zająć Ron Paul, co oznacza ciemne chmury nad tą instytucją.
Wiele wskazuje na to, że najbliższe miesiące będą bardzo intensywne dla rynku metali szlachetnych, bowiem coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że mają one szanse odegrać ponownie jakąś poważniejszą rolę w uginającym się od długu systemie monetarnym.
Jeśli jesteście ciekawi szczegółów, znaleźć je można w poniższym filmie.
Tomasz Gessner
Tavex