Coraz większymi krokami zbliżamy się do debaty pomiędzy Kamalą Harris a Donaldem Trumpem. Debata odbędzie się w nocy z wtorku na środę, o godzinie 3:00 naszego czasu, w sprzyjającej Demokratom telewizji ABC News. Ma potrwać 90 minut. Od tej debaty zależeć będzie bardzo wiele i to ona najprawdopodobniej rozstrzygnie losy listopadowych wyborów prezydenckich w USA. A zależy od nich zdecydowanie więcej, niż jedynie polityczne kariery biorących udział w wyścigu do Białego Domu.
W przypadku wygranej Harris mamy niemal gwarancję kontynuacji polityki Bidena. Już teraz słyszeliśmy o takich pomysłach, jak dopłaty do kredytów mieszkaniowych po 25 tys. USD, kontrole cen żywności, kontrole wysokości czynszu, podniesienie podatku dla korporacji do 28%, czy odgrzanie pomysłu Demokratów w zakresie wprowadzenia podatku od niezrealizowanych zysków kapitałowych dla najbogatszych. Ponadto kontynuacja polityki administracji Bidena (celowo nie piszę polityki Bidena) oznacza także dalsze dozbrajanie Ukrainy oraz Izraela, na który to fakt już zaciera ręce amerykański przemysł zbrojeniowy.
W przypadku Trumpa spodziewać się można z kolei nieco więcej wolnego rynku, relatywnie niższych podatków i poprawy klimatu dla przedsiębiorców, którym sam Trump przecież jest. To czego bać się mogą globaliści, to rozliczeń poprzedniej ekipy, w co z kolei zaangażować się może przechodzący na republikańską stronę Robert F. Kennedy jr.
Trump to jednak nie same blaski, ale też potencjalne cienie. Warto przypomnieć jego krytyczne wypowiedzi pod adresem niezależności Fedu, zatem ta instytucja mogłaby się w przypadku jego wygranej spodziewać potencjalnego uderzenia. Także dalsze uczestnictwo USA w NATO nie jest wcale takim pewniakiem. Jeśli teraz dorzucić do tego złożenie przez Turcję (druga armia sojuszu) wniosku o przystąpienie do BRICS (szczyt odbędzie się 2 tygodnie przed amerykańskimi wyborami), w sprawie przyszłości Sojuszu Północnoatlantyckiego pojawia się coraz więcej znaków zapytania. Jego osłabienie, czy nawet rozpad, zmobilizuje do znacznie większych wydatków na obronność pozostałych uczestników NATO. Wydatków, które po pierwsze trudno kwalifikować jako inwestycje (chyba, że w ogólnie rozumiane bezpieczeństwo), a po wtóre wydatków, których gros pójdzie na realizowane przez amerykański sektor zbrojeniowy zamówienia. Skorzysta więc USA kosztem (walczącej ze zmianami klimatu) Europy, której gospodarka i tak ma już mocno pod górkę.
Ponadto wygrana Trumpa to także zmiany zasad finansowania konfliktów na Ukrainie i Bliskim Wschodzie, z czego doskonale zdają sobie sprawę Zełeński i Netanjahu. Jeśli więc we wtorek zobaczymy mocno rozczarowujący występ Kamali Harris, dla przywódców Ukrainy i Izraela będzie to sygnał, że mają maksymalnie 4 miesiące (do zaprzysiężenia Trumpa na początku stycznia) na ofensywne akcje pod amerykańskim protektoratem w obecnym kształcie. Innymi słowy znacznie zwiększy się prawdopodobieństwo wzrostu globalnej awersji do ryzyka z tytułu geopolityki.
W kontekście rynków finansowych wpływ tej debaty, jako prognostyka przed listopadowymi wyborami, jest nieco bardziej złożony. Ale o tym już w pełnej wersji poniższego materiału:
Tomasz Gessner
Tavex