Kończący się okres wakacyjny pozostawia urlopowiczów w tym roku z wyraźnie chudszymi portfelami. Choć na poziomie cen paliw pomogły nieco obawy o globalne spowolnienie gospodarcze / recesję, a przez to cofnięcie cen ropy, drogie waluty pozostały z nami przez całe lato.
Mocny dolar rozdał karty
Jeśli szukać „winnego”, zdecydowanie ciążył nam mocny dolar, będący w sporej mierze skutkiem podtrzymywania jastrzębiej retoryki Fedu, który jak wiemy próbuje w ramach swoich możliwości walczyć z inflacją. To właśnie drogi dolar jest zwykle sporym problemem zarówno dla rynków wschodzących (Polska jest wciąż za taki uważana przez międzynarodowy kapitał), jak i ich walut. Drożejący dolar ciąży zwykle także surowcom i metalom szlachetnym.
Powyżej wykres tygodniowy indeksu dolara, który w minionych dniach ponownie skierował się do niedawnych, lipcowych maksimów. W kontekście złotego, czy też rynku metali, interesuje nas przez wszystkim zakończenie ruchu prowadzonego od początku 2021 roku. Jak na razie popyt wciąż dobrze sobie radzi, a wszystkie kolejne minima plasowane są na coraz wyższych poziomach, co definiuje trend wzrostowy. Z perspektywy sytuacji technicznej kluczowym poziomem dla indeksu dolara będą obecnie okolice 104,70, a więc miejsce, gdzie znajduje się na powyższym wykresie zielona belka. To najbliższe, ważne wsparcie tygodniowe. Dopiero jego rozbicie byłoby sygnałem, że grający na dalsze umocnienie USD zaczynają tracić grunt pod nogami, a do głosu dochodzą realizujący sowite, dolarowe zyski.
Warto mieć na uwadze, że źródłem takiego odwrotu niekoniecznie musi być zwrot Fedu w stronę luźniejszej polityki monetarnej, ale może być to zasługą jakiejś jastrzębiej niespodzianki w wykonaniu Europejskiego Banku Centralnego, który również zmaga się z solidną presją inflacyjną w strefie euro. A euro to 57% udziału w indeksie dolara, zatem wpływ powinien być szybko widoczny.
USD/PLN – 4,50 zł do obserwacji
Na powyższym, tygodniowym wykresie USD/PLN wsparcie znajdziemy w rejonie 4,50 zł. Jego utrata sygnalizowałaby, że okres słabego złotego przechodzi, jeśli nie w poważniejszy zwrot, to przynajmniej w średnioterminową korektę.
Drogie euro, ale mniejsza zmienność
Nieco mniej emocji zwyczajowo budzi cechujące się niższą zmiennością euro. Nie znaczy to jednak, że ostatnie, wakacyjne tygodnie należały do tanich. W długim terminie okolice 4,70-4,80 to wciąż relatywnie wysokie poziomy, co dało się odczuć podróżując po europejskich krajach tego lata. Technicznie z kolei uwagę zwracać tu może 2,5-letnia linia trendu wzrostowego, którą znajdziemy obecnie w rejonie 4,60 zł. Jej zdecydowane rozbicie zwiększałoby szanse na materializację scenariusza korekcyjnego.
Frank schronieniem przed awersją do ryzyka
Szwajcarska waluta, będąca przedmiotem zainteresowania na naszym rynku chociażby z racji wciąż obowiązujących kredytów hipotecznych w niej denominowanych, to zwykle odpowiedź na globalny poziom awersji do ryzyka. Poza dolarem, to właśnie we franku kapitał chętnie się chroni w trakcie rynkowych turbulencji. Jednocześnie unika walut ryzykownych, a więc m.in. złotego. Wypadkową dla wykresu pary CHF/PLN jest w takich warunkach wyraźny, północny kierunek. Aby w tym przypadku mówić o zmianie trendu, strona podażowa musiałaby rozbić przynajmniej obszar ponad 4-letniej linii wzrostowej, którą znajdziemy teraz w rejonie 4,35 zł. Jak widać, jest do niej jeszcze sporo zapasu.
Złoty pozostaje wpatrzony nie tylko w lokalne, geograficzne ryzyka, czy też politykę monetarną RPP, ale także w indeks dolara. I to tam w sporej mierze szukać będzie można jakiejś ulgi dla krajowej waluty. Otwartą pozostaje natomiast kwestia, z której strony pojawi się szansa na zwrot, a więc czy wypatrywania jakiejś „pauzy” w wykonaniu Fedu, związanej z pogarszającymi się danymi makro, czy też bardziej zdecydowanych, jastrzębich zagrań w wykonaniu ECB. Najbliższa okazja, aby się przekonać, już 8 września. To wówczas podjęta zostanie decyzja, czy stopy w strefie euro podniesione zostaną o prognozowane 50pb, czy może więcej.
Tomasz Gessner