Kolejny miesiąc to kolejny rekordowy odczyt inflacji CPI w Polsce. Sierpniowy odczyt to 5,4% co oznacza, że inflacja jest najwyższa od 2001 roku, a realne stopy procentowe w Polsce wynoszą około -5,3%. Ten odczyt jest absolutnym rekordem w historii Polski po 1989 roku.
Naszą uwagę w pierwszej kolejności zwraca oczywiście szalenie wysoka cena paliwa, jednak nie tylko w tym wypadku widzimy znaczącą różnicę. Wzrost cen dotyka również żywności, która według danych GUS drożeje o prawie 4%. Fundamentalnie inflacji sprzyja również ciągły wzrost płac i presji płacowej, zgodnie ze statystykami, wynagrodzenia w sposób ciągły rosną szybciej niż ceny. Napędza to inflację, a w przyszłości będzie miało jeszcze większe przełożenie – szczególnie w obszarze usług.
Niebagatelny jest również wzrost cen mieszkań, które nie znajdują się w koszyku inflacyjnym GUS. Wg ostatnich danych z NBP ceny mieszkań na siedmiu największych rynkach wzrosły o około 10%. Fakt ten również zwiększa presję płacową, w związku z coraz trudniejszym dostępem do mieszkań – drożeją one szybciej niż rosną wynagrodzenia.
Tym co wydaje się ciekawe z perspektywy pojedynczych inwestorów to fakt, że takie dane powodują umocnienie polskiej waluty. Wynika to z faktu, że rynki coraz bardziej oczekują podwyżek stóp procentowych ze strony banku centralnego – trend ten ma miejsce nie tylko w Polsce, lecz również na innych rynkach. Podstawowym problemem, który powstrzymuje banki centralne od tego ruchu jest, oprócz ryzyka kolejnych lockdownów, gigantyczne zadłużenie zarówno sektora publicznego, jak i prywatnego. Liczony według metodologii unijnej dług wynosi 1,4 bln PLN – co oznacza, że wzrost stóp o 1 pkt procentowy może implikować wzrost kosztu obsługi długu o 14 mld PLN. Doprowadzenie do realnych stóp procentowych na poziomie zera (czyli nominalnych około 5%) oznacza z kolei już nawet 70 mld PLN obciążenia budżetu. Warto w tym miejscu podkreślić, że jest to problem globalny – w zasadzie wszystkie rozwinięte gospodarki stoją przed wyzwaniem rozwiązania kwestii pandemicznego zadłużenia. Wzrost stóp uderzyłby również mocno w kredytobiorców, szczególnie mocno zaangażowanych w kredyty hipoteczne.
Aktualna sytuacja pokazuje, że wzrost podaży pieniądza, który obserwowaliśmy zwłaszcza w 2020 roku ma jednak swoje konsekwencje. Wbrew temu co mówią bankierzy centralni o przejściowym charakterze inflacji, wydaje się jednak, że czeka nas długi czas intensywnego wzrostu cen – choć mówienie o ryzyku np. dwucyfrowej inflacji wydaje się na ten moment wyjątkowym czarnowidztwem.
Autor:
Aleksander Pawlak, Prezes Zarządu Tavex Sp. z o.o.