„Diamond is forever” – ten slogan ma już 78 lat
Może i jest wieczny, ale czy to czyni z niego świetną inwestycję?
To już inna para kaloszy.
Naturalny diament, przez dekady symbol wieczności i bezpieczny magazyn wartości, przechodzi właśnie najgłębszy kryzys od dekad. Ceny spadły o 30–40% od szczytu z 2022 roku, a tworzony przez BofA Global Investment Strategy (we współpracy z Bloomberg) Diamond Index szoruje na najniższych w tym wieku poziomach.
Dlaczego tak się dzieje?
Winowajcą są diamenty laboratoryjne — chemicznie i fizycznie identyczne z naturalnymi, ale o 75-90% tańsze. Ich udział w amerykańskim rynku pierścionków zaręczynowych eksplodował z kilkunastu procent w 2020 do około 50% obecnie. To nie jest już niszowy segment — to zmiana paradygmatu.
Do tego dochodzą czynniki geopolityczne. Trump grozi Indiom — kluczowemu centrum szlifierstwa diamentów — podwyżką ceł do 50%, co wywołało panikę dostaw. Równocześnie sankcje na rosyjskie diamenty przekształcają globalne łańcuchy dostaw, choć Rosja nadal dominuje z produkcją wartą 3,3 mld USD.
Porównując diamenty ze złotem jako magazynem wartości, różnice są uderzające. Złoto osiągnęło 8,5% średniorocznej stopy zwrotu od 1971 roku, podczas gdy diamenty zaledwie 2,6% w latach 1960-2016.
Pytanie brzmi:
Czy obecne spadki to okazja inwestycyjna, czy początek strukturalnej zmiany? A może należałoby je zadać inaczej: czy diament w ogóle powinien być traktowany jak aktywo inwestycyjne, czy to głównie kolekcjonerska ciekawostka i atrakcyjny dodatek do biżuterii?
Spójrzmy:
Tomasz Gessner
Tavex