Srebro, nazywane potocznie młodszym bratem złota, jest drugim z metali szlachetnych, na który w obecnej sytuacji, związanej z globalnym zadłużeniem oraz inflacją, zdecydowanie warto zwrócić uwagę. W odróżnieniu od 77-krotnie droższego złota, srebro poza swoją historyczną rolą monetarną ma obecnie bardzo szerokie zastosowanie także w przemyśle. Wpisuje się w zarysowane od lat tendencje przechodzenia w stronę zielonej energii. Jest szeroko stosowane chociażby w samochodach elektrycznych, urządzeniach elektronicznych, czy panelach solarnych. Można zatem spokojnie mówić o rosnącym zapotrzebowaniu na srebro na przestrzeni wielu kolejnych lat.
Z racji swojej częściowo monetarnej roli podlega jednak, podobnie jak złoto, silnej presji tłumienia ceny przez rynek kontraktów terminowych. Dlaczego tak się dzieje? Metale monetarne (złoto i srebro) są de facto konkurentami walut fiducjarnych. Gdyby ich cena była w pełni uwolniona, skrajnie obnażyłaby słabość systemu papierowych walut. Szacuje się, że do obecnych cen dolarowych obu metali można by w przypadku w pełni wolnego rynku dołożyć spokojnie jedno zero. W sytuacji silnie rosnących cen metale te zaczęłyby wówczas masowo przyciągać uwagę inwestorów (podobnie, jak robią to od ponad dekady indeksy na Wall Street), przyspieszając ucieczkę od walut fiducjarnych. Zaniżanie cen przez rynek derywatów znacznie ten proces spowalnia, ale jak pokazują długoterminowe wykresy obu kruszców, nie jest w stanie go powstrzymać.
Inwestorzy stojący przed podjęciem decyzji o inwestycji w kruszce mogą się zastanawiać nad rolą srebra w portfelu. Przyjmuje się, że złoto w długim terminie pełni rolę pieniądza, który zachowuje siłę nabywczą. Srebro z kolei cechuje się dużo większą zmiennością od złota i w pewnych okolicznościach tę siłę nabywczą ma szanse zwiększyć (pod względem stóp zwrotu wyprzedzić wiele innych aktywów finansowych / materialnych).
Nawiązując poniekąd do wczorajszego wpisu odnośnie posługiwania się wykresami siły relatywnej, przyjrzyjmy się temu, czy srebro jest historycznie tanie, czy drogie w stosunku do złota. Na powyższym wykresie złota do srebra widzimy, że poza pojedynczymi epizodami, wskaźnik ten od niemal trzech dekad oscylował w obrębie od nieco powyżej 40 do nieco powyżej 80. Obecnie wynosi ok. 77. Oznacza to, że uncja złota jest 77 razy droższa od uncji srebra. Po dynamicznym zwrocie z 2020 roku wskaźnik złota do srebra powrócił w obszar wcześniejszego progu zmienności i wykonał w ostatnich miesiącach podejście ponownie pod opór. Można zatem przyjąć, że na obecnych poziomach ma szanse zostać zepchnięty i w optymalnym scenariuszu zmierzać w stronę przynajmniej 40. Jeśli tak się stanie, to w sytuacji gdyby cena złota się nie zmieniła, srebro będzie niemal 2 razy droższe. Ale jest to raczej mało prawdopodobne, bowiem aby srebro ruszyło istotnie w górę, najpierw ruszyć musi złoto. Zatem przy rosnących obu metalach i jednoczesnym spadku Gold / Silver Ratio w kierunku 40, byłoby to tożsame z większym niż 100% potencjałem na srebrze.
Dość dobrze komponowałoby się to także z sytuacją techniczną samego srebra, które jako jeden z nielicznych metali o charakterze przemysłowym znajduje się 50% od swoich historycznych szczytów w rejonie 50 USD. Po wykonanym w 2020 roku zwrocie i opuszczeniu kilkuletniej bazy akumulacyjnej, rynek od lata 2020 wszedł w ruch boczny. Jego umiejscowienie wskazuje na jedynie korekcyjny charakter. Ta ponad 1,5-roczna konsolidacja tworzy teraz bazę o bardzo dużym potencjale. Im dłuższa konsolidacja, tym silniejsze z niej wybicie, którego poziom docelowy zwykle równy jest impulsowi poprzedzającemu przystanek. W tej sytuacji sygnalizowałoby to, że w średnim terminie można kierować wzrok w stronę 46 USD, czyli niemal pod historyczne maksima sprzed dekady.
Spójrzmy także, co oznaczałoby znalezienie się tam rynku w bardzo długim terminie. Otóż na 50-letnim wykresie w skali logarytmicznej dostrzec można ideę tzw. formacji filiżanki z uchem, która jest bardzo silnym układem pro-wzrostowym (lekko przechylonym tutaj w górę). Ucho w tym wypadku to cały ruch od 2011 roku do prawdopodobnego powrotu do maksimów w perspektywie kolejnych miesięcy / kwartałów. Teoretyczny zasięg to przynajmniej wysokość całej formacji, który odmierzony na skali logarytmicznej daje wartości, które wielu inwestorom nie mieszczą się obecnie w głowie. A zobaczyć je możemy na poniższym wykresie.
Nawiasem mówiąc w długim terminie jest to układ mniej więcej zbieżny z tym, co zobaczyć możemy także na złocie.
Na koniec spójrzmy także na nieco krótszy horyzont i to okiem polskiego inwestora. Na poniższym wykresie widoczne jest srebro wyrażone w PLN. Po ostatnim wybiciu z korekcyjnego trójkąta (tego samego, w którym srebro wciąż tkwi jeszcze w ujęciu dolarowym) pojawiło się klasyczne cofnięcie i obecnie cena zmierza do zakończenia ruchu powrotnego. Z punktu widzenia timingu wchodzenie na rynek po takiej korekcie jest zwykle znacznie bardziej zasadne, aniżeli gonienie rynku w trakcie wybicia.
Srebro w obecnej sytuacji dysponuje solidnym potencjałem. Nie tylko wyrażonym w walutach fiducjarnych, ale także w relacji do złota. I zwykle porusza się z pewnym opóźnieniem za rynkiem złota, ale gdy już wejdzie w ruch kierunkowy, charakteryzuje się on znacznie większą dynamiką (wtedy Gold / Silver Ratio spada). Można zatem przyjąć, że w sytuacji, w której złoto skutecznie zaatakuje swoje dotychczasowe, historyczne szczyty w rejonie 2075 USD, rynek dostrzeże okazję na srebrze, które względem złota ma jeszcze spory dystans do nadrobienia. I nadrabiać go będzie w bardzo efektowny, charakterystyczny dla siebie sposób.
Tomasz Gessner